Kilka dni temu zauważyłem na portalu onet.pl banner, który niemal natychmiast przyciągnął moją uwagę (co zdarza się rzadko). Byl prosty, bez zbędnej grafiki, ale za to z niesamowicie mocną treścią oraz charakterystycznym nagłówkiem (banner do obejrzenia poniżej).
Stało się, kliknąłem w niego i zostałem przeniesiony na stronę z artykułem. Po chwili zorientowałem się, że tekst ze standardowym artykułem nie miał nic wspólnego.
Zostałem przekierowany na landing page, w którym przedłożono mi świetnie opowiedzianą historię, piekielnie mocny nagłówek i mnóstwo pozytywnych komentarzy. Wpadłem w marketingowy zachwyt.
Nagłówek i treść
Ludzie ze Stanów chudną na potęgę, ale to Polka pobiła rekord!
Taki nagłówek ukazał się moim oczom po kliknięciu w powyższy banner.
Co sądzisz o takim nagłówku?
U mnie wywołał natychmiastowe zainteresowanie (co to za Polka, jaki rekord) i wręcz zmusił mnie do przeczytania tekstu.
Cały ‘artykuł’ możesz zobaczyć tutaj – przeczytaj go wnikliwie, tekst marketingowy jest na bardzo wysokim poziomie i boję się zgadnąć, jaką wygenerował sprzedaż.
Zwróć szczególną uwagę na przedstawioną w tekście historię, która działa jak magnez i czyta się ją z zapartym tchem!
Forma tekstu:
– interesująca historia (jak było przed, jak jest teraz – po użyciu produktu),
– chwytliwe śródtytuły,
– zdjęcia, które podnoszą wiarygodność,
– opis produktu i metoda działania.
Wezwanie do akcji zakończone 3 mocnymi akcentami:
– gwarancją,
– promocją,
– ograniczeniem czasowym.
Po kliknięciu w link na końcu tekstu (‘Kliknij tutaj, aby wypróbować Odchudzanie’) zostajemy przekierowani na sales letter.
Uważam, że jest to nie do końca przemyślane zagranie.
Czytelnik, który kliknął w link (pod wpływem emocji) po przeczytaniu tekstu i wielu pozytywnych opinii, jest nastawiony na zakup produktu. Interesują go już tylko podstawowe informacje oraz cena. Użytkownik zostaje jednak przekierowany na długi list sprzedażowy – po raz kolejny ma czas, aby zastanowić się nad zakupem (najpierw na stronie z opowiedzianą historią i komentarzami, a następnie w trakcie lektury listu sprzedażowego).
W takim wypadku, część osób potwierdzi słuszność swojej decyzji, a część się rozmyśli – mimo, że oferta sprzedażowa przedstawia kolejne mocne argumenty, które mogą skłonić do zakupu (korzyści, gwarancja, mnóstwo opinii, zdjęcia).
Przypuszczam, że krótki sales letter lub tylko formularz zamówienia z promocyjną ceną oraz gwarancją byłby skuteczniejszy.
Podsumowanie
Akcja marketingowa przygotowana, według mojej opinii, na bardzo wysokim poziomie – ocena 8/10.
Skuteczny banner, wciągający tekst, mnóstwo opinii użytkowników to mocne akcenty opisywanej kampanii.
Całkowicie pomijam tutaj kwestie etyczne dotyczące wiarygodności oferty i skuteczności działania produktu (mam wątpliwości co do uczciwości przedstawionej reklamy, więcej na ten temat napisał Dawid Dutkiewicz na swoim blogu).
Interesuje mnie przede wszystkim sam tekst marketingowy i jego skuteczność od strony sprzedażowej.
A Ty co sądzisz o takiej formie reklamy?
O łał, jaki zaszczyt, że powołano się na mojego skromnego blogaska 🙂 Bardzo mi miło. I zgadzam się, że oferta napisana nieomal perfekcyjnie. Chociaż łatwiej byłoby łyknąć haczyk, gdyby była opcja zakupienia od razu piguł, jak pisałeś. A tak to będziemy dalej cierpieć na tłuste brzuchy 😉
Bardzo ciekawy artykuł – mógłby być tylko ciut dłuższy!
A tak w ogóle to gratuluję ciekawej strony!
Pierwszy raz na artykuł trafiłem z pudelka 🙂 Też mnie przyciągnął tekst promocyjny.
Jak chcecie zdobywać wiedzę z zakresu copywritingu, to warto dodatkowo pozapisywać się na newslettery Mateusza Grzesiaka.
Michał, to, co my sądzimy nie ma tu wielkiego znaczenia. Mogę Cię zapewnić, że to co tam widzisz, to wynik miesięcy testów i to takich, o których pewnie nawet nie słyszałeś 🙂 Skąd to wiem? Po prostu wiem 🙂
Najpewniej były przeprowadzone różnorodne testy. To jednak moje prywatne zdanie i opinia. Mimo wszystko, oboje nie wiemy, czy oferta była testowana we wspomnianym przeze mnie wariancie.
Ja wiem 🙂
Najlepsze tytuły są we wszystkich dzieciach portalu o2 typu pudelek czy sfora. Niestety tam często w zupełności nie pokrywają się z tekstem artykułów. Jeśli jednak ktoś ma na stronie reklamy opłacane za liczbę wyświetleń powinien się zainteresować w jaki sposób “naciągają” na kliknięcia tamtejsi copywriterzy.
Zgadzam się. Często nabieram się na takie nagłówki (szczególnie na onecie).
Owszem przyciągają, ale jak wspomniałeś – w dużej mierze nie pokrywają się z treścią artykułów.
Niestety tak to działa, liczą się tylko statystyki.
ja nigdy się nie odchudzałam i z wagą też nie mam problemu a jednak też rzuciła mi się w oczy ta reklama, niesamowicie zdziwiła mnie poprzez samą frazę “dziwna zasada” i oczywiście kliknęłam. aż strach pomyśleć, ile osób kliknęło w konkretnym celu, zrzucenia zbędnych kilogramów…
Dokładnie 😉
Tez zwabiła mnie ta reklama jednak niestety, tam gdzie mnie skierowała nie znalazłam nic ciekawego.
Pomysł fajny ale nie do końca.
Mało tego myślę, że osoby, które mają problem z odchudzaniem przy tego rodzaju reklamie może ogarniać frustracja. Nie szłabym w tym kierunku.
Potwierdziłaś regułę, że reklama nie może trafić do wszystkich 😉 Moim zdaniem, akcja marketingowa jest na wysokim poziomie. Skuteczności niestety nie potwierdzę. Natomiast, jeśli firma inwestuje ogromne pieniądze w marketing na wszystkich większych portalach (i to od kilku miesięcy) – można stwierdzić, że to wszystko funkcjonuje po ich myśli (a sprzedaż jest wysoka).
Tak z ciekawości, jaka reklama by do Ciebie trafiła, jeśli chodzi o tego rodzaju produkty? Co zrobiłoby na Tobie wrażenie?
Moim zdaniem najbardziej skuteczna to reklama, to reklama tworzona przez samych klientów! To klienci wiedzą najlepiej : Jak ten produkt wpłynął na ich życie? Czy miał wpływ pozytywny i negatywny? Jeśli “damy im dojść do głosu”, to będziemy zachwyceni efektami!
“Całkowicie pomijam tutaj kwestie etyczne” – a dla mnie jest to kluczowe! Co z tego że chwytliwe jak to zwykła ściema i cały czar pryska w ułamku sekundy!?
To tak jak z dziewczyną. Patrzysz…śliczna, odezwie się …chcesz uciec.
A mnie na ten przykład wcale ta oferta “nie bierze” już samo zestawienie słów “przerażeni lekarze” wzbudza we mnie przeświadczenie, jakoby to przerażenie spowodowane było negatywnym działaniem kapsułek, mnie ten tekst bardziej wystraszył niż zachęcił do kupna.
Chyba jestem jakaś dziwna…
Widzę podobne banery niemal codziennie, ale nauczyłem się je skutecznie ignorować i nie klikać w nie. Szczególnie na onet.pl czy interia.pl jestem atakowanymi nagłówkami typu “…szok…”, “niesamowite…” itp. Niestety zwykle kończyło się to tak, że marnowałem czas na przeczytanie totalnie bzdurnego artykułu. Nauczony doświadczeniem – ignoruje, mimo, że faktycznie rzucają się w oczy.
Kilka razy się nabrałem no to, ale po kilku próbach już wiem że mam “w takie” nie klikać. Nie wszystkie osoby by ta reklama przyciągnęła. No niestety nie raz jest tak że najciekawsze z takiej reklamy jest tytuł i szybkie efekty odchudzania.
Masz rację Michale co do meritum swojego artykułu a szczególnie co do podsumowania z punktu widzenia kobiety szczególnie, choć to prawda etyka ze skutecznością i w tym przypadku mało co ma wspólnego.świetny artykuł.
Nawet reklama mnie nie przekona, że są cud preparaty. Tylko zdrowy tryb życia, dieta.
Podobnie wygląda schemat większości reklam o odchudzaniu.